Psychologiczne aspekty straty dziecka, cz. 2. ,,Ból psychiczny”

wpis w: Artykuły | 0

Poprzednie moje wywody miały dość egzystencjalny charakter. Spróbuję teraz zejść na ziemię i zastanowić się jak przeżywać stratę. A ponieważ z zawodu jestem psychoterapeutą, spróbuję wpleść w moje rozważania wątki teoretyczne, które, mam nadzieję, pomogą zrozumieć mechanizmy wpisane w naszą naturę.

Na początek odwołam się do tego co powiedział kiedyś o. Filip Buczyński podczas jednej z naszych sobotnich mszy za rodziców po stracie dziecka. Przypomniał on historię, kiedy Jezus przyszedł do grobu Łazarza i zapłakał. Zwrócił uwagę na to, że przecież Jezus powinien wiedzieć najlepiej, że po śmierci dzieje się z nami coś wspaniałego – trafiamy do domu Ojca. Ale mimo to płakał. To mówi o bardzo ważnej rzeczy. Przy całej naszej wierze, choćby była największa, płacz jest potrzebny. Jako ludzie, potrzebujemy przeżyć naszą stratę. Jest to wpisane w naszą konstrukcję psychiczną.

„Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: Oto jak go miłował” (Jn 11, 35-36).

Kiedy kogoś kochamy zachodzą w nas zmiany. Angażujemy się. Obrazowo mówiąc, dokonujemy inwestycji . Freud mówił w takich sytuacjach o ,,kateksji”. Nasze libido, czyli zdolność kochania, wiąże się z obiektem naszych pragnień. Inwestujemy naszą energię w obiekt naszej miłości. Wydaje się to dość oczywiste w sytuacji matki, która nosi pod sercem rozwijające się dziecko. Dzieli się ona dzień i noc swoją energią życiową z dzieckiem. To jest bardzo wyraźna inwestycja. A co z ojcem? On również inwestuje, od samego początku, odkąd tylko wie o dziecku lub się go spodziewa. Inwestuje energię psychiczną. My mężczyźni jesteśmy zwykle mniej wylewni niż nasze partnerki, ale z pewnością, od pierwszych chwil w naszej głowie powstają myśli: trzeba kupić fotelik samochodowy, może zmienić samochód na bardziej przestronny, jak żona pójdzie na wychowawczy, czy wystarczy pieniędzy z jednej pensji itp. To są nasze inwestycje, nasze zaangażowanie. Oczywiście to dopiero początek. Później będzie: a czy będzie silny, ładna, wyobrażenia jak będziemy się bawić, tulić, pieścić, wozić w wózku, uczyć różnych potrzebnych rzeczy, których tylko ojciec może nauczyć, jak będziemy ważni dla niego i dumni z naszej roli… Co się dzieje w tym czasie w głowie, a raczej w sercu, matki tego nawet nie podejmuję się zgadywać. Jest to z pewnością dużo bogatsze przeżycie niż proste męskie plany. Cudownie, jeżeli możecie dzielić się ze sobą swoimi nadziejami, niepokojami, opowiadać o swoich inwestycjach.

Ale niestety w tym artykule zmierzamy w stronę dramatycznego scenariusza: kiedy nasze nadzieje przepadają, plany się walą i patrzymy na wielkie gruzowisko w naszym wnętrzu. Każda wcześniejsza myśl, każda niteczka, która budowała skomplikowaną strukturę relacji z, na razie wyobrażonym człowiekiem, teraz boli. Domyślam się, że kiedy czytaliście wcześniejszy fragment tekstu o inwestycjach, wyobrażeniach to czuliście wzruszenie, radość i zaraz po tym ból i smutek. Przykro mi, ale  nie znam innej drogi żeby mówić o stracie i żałobie. Bez tych przeżyć się nie da. Bo żałoba to proces spokojnego (według norm kulturowych mamy na nią rok) usuwania tych powiązań. Myślimy o tym, jak byśmy tulili nasze dziecko i czujemy jakby ktoś wyrywał nam kawałek serca. Zdajemy sobie sprawę, że nowy samochód nie będzie potrzebny i czujemy ścisk w gardle (oczywiście nie z powodu samochodu). Kiedy przeżywamy silne uczucia uczestniczy w tym również nasze ciało. Stąd mogą temu towarzyszyć napięcia mięśni, łkanie i towarzyszące mu wstrząsy całego organizmu, spazmatyczny płacz, a czasem nieartykułowane dźwięki, wycie. Nie bójcie się takich reakcji, nie wstydźcie. To jest naturalna reakcja naszego organizmu, on próbuje nam pomóc rozładować fizjologiczne napięcie towarzyszące skrajnym emocjom.

Uczucia towarzyszące w takich chwilach to nie tylko smutek i rozpacz. Zupełnie naturalna jest złość, może nawet wściekłość. Nie obawiajmy się zaciskać pięści, może coś rozbić, czy wygrażać w myślach komuś, kogo uznajemy w tym momencie za winnego. Pamiętajcie, że jest to wyraz naszych emocji a nie postawa w stosunku do kogoś. Emocje mają tę cechę, że po wyładowaniu ustępują i nie pozostaje po nich ślad. Znów możemy myśleć racjonalnie. A jak tu nie być złym, kiedy pozbawia się nas czegoś cudownego, w co już uwierzyliśmy naszym sercem.

Kolejnym uczuciem obecnym w żałobie jest poczucie winy. Nieuchronnie przyjdzie myśl: czy nie mogłem czegoś zrobić, żeby zapobiec tragedii, czy zrobiłem coś źle? czy jestem winny temu co się stało?. Psychologiczne poczucie winy jest skomplikowanym zagadnieniem i w wolnej chwili napiszę o nim osobny tekst. Na ten moment powiem tylko: nie dokładajmy sobie ciężaru. Pamiętajmy co powiedział o Bogu św. Jan: „A jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko ” (1J 3, 20). Bądźmy wyrozumiali dla siebie, tak jak byśmy chcieli, żeby inni byli dla nas wyrozumiali. Wspierajmy się również na osobach życzliwych. Uczmy się od nich ciepła, zrozumienia, cierpliwości do samych siebie.